I haven’t seen, but: Je t’aime… moi non plus

W tytule miała być zabawna gra słowami. Wiecie, coś w stylu: nie widziałem, ale się wypowiem. Tylko to w sumie nie byłaby prawda. Przygotowując ten film do projekcji, co nieco widziałem. Zdarza się dość często, bo zawsze dokładnie przeglądam kopie przed seansem. Czasem trzeba sprawdzić napisy, zsynchronizować, przetłumaczyć albo zripować z jakiegoś fizycznego nośnika. Czasem trzeba poprawić dźwięk albo inne parametry.


Trafiłem na ten film zupełnie przypadkowo, przeglądając internet w poszukiwaniu coverów duetu z Brigitte Bardot “Je t’aime moi non plus”. Mimo iż wydawało mi się, że trochę o Serge’u wiem, umknęła mi jego działalność reżyserska. “Je t’aime moi non plus” to jego debiut w tej roli z 1976 roku. Oprócz oczywistej w tym czasie Jane Birkin, mamy tu także epizod Depardieu, a jedną z głównych postaci odgrywa Joe Dallesandro. Ten amerykaniec wielkiej kariery filmowej nie zrobił, ale miał kilka epizodów w większych produkcjach, no i w drugiej połowie lat 60 debiutował u Warhola i Paula Morriseya.
Film Gainsbourga wybitnym raczej nie jest i ocena na imdb jest raczej w miarę adekwatna (6.0). To i tak nieźle, bo kolejne jego dzieło (i ostatnie) ma tylko brutalne 4.4 (co prawda tylko przy 100 głosów). Myślę jednak, że warto to zobaczyć, nie tylko z kinomaniackiej ciekawości. Po pobieżnym przejrzeniu, obstawiam fajny klimat.

Moja projekcja miała się odbyć w październiku zeszłego roku jako zwieńczenie gejowskiego tryptyku (dwa pierwsze to “My Own Private Idaho” i “Cruising”), niestety kolejne obostrzenia pokrzyżowały moje plany. Mam nadzieję, że uda się to pokazać na wiosnę, a ta moja zajawka zachęci Was do przyjścia na postpandemiczny seans.