Znalazłem niedawno pstrykacza. Nieco rozjebaną Yashicę. No może bardziej niż nieco. Generalnie czasem się zacina i trzeba ją kilka razy włączyć i wyłączyć, żeby znowu można było robić zdjęcia. No i nie zwija filmu do kasetki. Musiałem w łazience, po ciemku, zwijać ręcznie. Postanowiłem ją przetestować z tanim, czarno-białym Fomapanem 400.
Biorąc pod uwagę wszystkie wspomniane okoliczności, to zdjęcia wyszły całkiem fajnie. No i przede wszystkim wyszły. To moja druga rolka i ciągle testuję zupełnie nowe, nieznane mi aparaty. Liczę się zawsze, że może nie wyjść nic.
Po tej rolce uświadomiłem sobie, że posiadanie takiego pstrykacza jest niezbędne. No ale może nie Yashica, która chyba wyzionie ducha niebawem.
Znalazłem na allegro podobnej klasy Konicę, w lepszym stanie i z jaśniejszym obiektywem. Za 50 zł. Lubię hazard. Ale chyba wszystko działa. Przynajmniej na sucho. Mam załadowany film kolorowy. Przeterminowany FujiFilm F-250T. To też taśma filmowa, cięta na mniejsze kawałki. Z filmów dla mnie ważnych, to Crash Cronenberga był na tym kręcony.
Efekty niebawem, bo dziś mam zamiar wszystko wypstrykać.
photo: s_exercises